grudnia 31, 2011

grudnia 31, 2011

Cytrynowe muffiny z limonkowo mietowymi dżdżownicami...

Cytrynowe muffiny z limonkowo mietowymi dżdżownicami...

Ah, nie będę się rozpisywać bo przygotowania do szybkiego uboju trwają. Ściągam dziwkarskie kawałki z YouTube, opczajam drinki bezalkoholowe i alkoholowe i myślę ...a jak myślę to zaczyna mi się robić smutno, więc przejdę do rzeczy i wywalę brudy,  o tym jak bardzo jeszcze brakuje mi wprawy w obsłudze rękawa cukierniczego.
Koniec brudów.







Muffiny bardzo proste do zrobienia.
Ciasto:
1  1/2 kubka przesianej mąki
1 kubek cukru
łyżeczka proszku do pieczenia
łyżeczunia sody
szczypta soli
kubek mleka sojowego
ocet jabłkowy
sok wyciśnięty z jednej limonki
skórka  z limonki
aromat cytrynowy
100ml oleju

Wlewamy 2 łyżki octu do mleka sojowego. Ostawiamy.
Najpierw mieszamy suche składniki.  Następnie dodajemy mleko i zaczynamy mieszać. Potem dodajemy olejek cytrynowy, startą skórkę i sok z jednej limonki. Na koniec dolewamy olej. Wszyyyyyystko mieszamyyyyyyy doookłaaadnieeeeeeee!
Piekarnik rozgrzewamy do 175 stopni. Ciasto nakładamy do foremek i pieczemy babeczki około 30-40 minut.

Krem:
Masa robiona była dość na oko, ale początkowo miała takie proporcje:

kostka roślinnej margaryny
niecała szklanka przesianego przez sitko cukru pudru
sok z połowy małej limonki
parę listków mięty
parę kropel barwnika spożywczego zielonego.
2 łyżki mleka sojowego

Wszystko miksujemy na masę, potem odstawiamy ją do lodówki.






2011 był fatalny
Bania za:  
Amy Winehouse, Luciana Freuda, Romana Opałkę, Cy Twomblya, bania za Poly Styrene, za Richarda Hamiltona, Jerzego Nowosielskiego, Dennisa Oppenheim, Steve Jobsa, Andrzeja Urbanowicza...i cholera jasna wielu wielu innych, których już nie ma. 
 


grudnia 24, 2011

grudnia 24, 2011

Soja po grecku

Soja po grecku

Myślę, że tej potrawy nie zabraknie na żadnym wegańskim/wegetariańskim stole świątecznym.
Bardzo szybkie danie, a co najważniejsze baardzo smaczne. A jak poleży w chłodnym miejscy około 24h to jest jeszcze lepsze!!



  • opakowanie kotletów sojowych
  • sos sojowy
  • 2 cebule
  • 2 małe marchewki
  • pół słoiczka przecieru pomidorowego
  • 4 łyżki stołowe octu jabłkowego
  • 2 liście laurowe
  • parę ziarenek ziela angielskiego
  • pieprz ziołowy
  • sól
  • cukier
  • słodka papryka w proszku
  • 5 łyżek mąki
  • kurkuma
  • sól
  • woda
  • olej


Kotlety sojowe ugotowałam wg instrukcji na opakowaniu w wodzie z dodatkiem sosu sojowego. Następnie odsączam kotlety z nadmiaru wody i odstawiam oo ochłodzenia.

Z mąki , kurkumy soli i wody zrobiłam ciasto, trochę gęściejsze od takiego na naleśniki. Rozgrzewam patelnie z oliwą. Kotlety sojowe obtoczyłam  w cieście, a potem smażyłam z obu stron na brązowo.  Gotowe kotlety wyłożyłam na talerz i odstawiam na bok.

Cebulę obrałam i pokroiłam w kostkę. Na rozgrzany rondel i wlałam łyżkę oliwy. Wrzuciłam cebulę by się zeszkliła. Marchewki obrałam, umyłam i starłam na tarce na najgrubszych oczkach. Dodałam do cebuli i wymieszałam. Pół słoiczka przecieru pomidorowego rozcieńczyłam wodą., około pół szklanki, dolałam octu i mieszaninę wlałam do cebuli i marchewki. Doprawiłam liściem laurowym, zielem angielskim solą, pieprzem, szczyptą cukru, i papryki. Wszystko wymieszałam i dusiłam około 10 minut.


Przygotowałam talerz. Na dno położyłam nie wielką warstwę sosu. Następnie ułożyłam wszystkie usmażone kotlety sojowe. Wszystkie przykrywam ostateczna, grubą warstwą cebuli z marchewką. Gotowe danie odłożyłam chłodne miejsce :)


grudnia 24, 2011

grudnia 24, 2011

Czekoladowe muffiny z kremem chałwowym ! LOVE

Czekoladowe muffiny z kremem chałwowym ! LOVE

 
"W Święta BN wyznawcy wszystkich religii wielbią J. Chrystusa" mawia P. Roth
     Ze świętami BN to bywa różnie, niektórzy lubią inni nie. Większość obchodzi, ale są tacy którzy ten czas traktują zupełnie jak  urlop. W każdym razie świeta- pćwiejidjięta.
Każdy impuls do pieczenia jest zajebisty!
Mój rękaw cukierniczy wreszcie się przydał, może masa nie na wszystkich babeczkach wygląda piorunująco, bardziej przypomina kształtem psią kupkę, ale to kwestia wprawy. Drugi nie sfotografowany talerz już reprezentuje klasę i styl!
oj no co będę dłużej pisać. Urywa dupę, miażdży suty, wspaniałe wspaniałe wspaniałe!!!!


Ciasto na muffinki:

1szklanka mleka sojowego
1/3 szklanki oleju (dałam około 100ml)
1 szklanka cukru
ocet jabłkowy
aromat waniliowy
1,5 szklanki mąki
3 łyżki kakao
szczypta soli
łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta sody
tabliczka gorzkiej czekolady



Odlewamy szklankę mleka sojowego i wlewamy do niego 2 małe łyżeczki octu malinowego albo jabłkowego. Odstawiamy na bok.

Przesiewamy przez sito do dużej miski: mąkę, kakao, sól, sodę i mieszamy. Dodajemy cukier, następnie mleko z octem. Zaczynamy mieszać. Dodajemy olej oraz aromat waniliowy i mieszamy składniki na masę.
Czekoladę szatkujemy dość drobno, nie tak jak w cieście pomarańczowym, gdzie kawałki czekolady mogły być różnych wielkości. Nie ścieramy na tarce! Kroimy! niech czekolada będzie w kawałkach wielkości tak szacując na oko hym... na na na na.. 5mm? 7mm ?
Mieszamy masę, powinna  wyjść dość rzadka.

Teraz nakładamy masę do silikonowych, albo do oldschoolowych metalowych foremek. Wcześniej można lekko je posmarować oliwa, lub osypać bułką tartą. Ja tego nie zrobiłam, bo zapomniałam, ale na szczęście nie poprzyklejały się hardcorowo do brzegów.
Można oczywiście też użyć kolorowych papilotek, ja jakoś unikam bo to papier i się tak marnuje i w ogóle ...drogie są takie papilotki.

Piekarnik nagrzać do 175 stopni. Muffinki pieczemy około 20-30 minut.


♥  KREM CHAŁOWY ♥
opakowanie chałwy (czyli oko 100g)
100g margaryny roślinnej
oko 2-3  łyżki cukru pudru
mleko sojowe

Mieszamy składniki ręcznie lub z pomocą jakiegoś silnego pana lub silnej pani lub mixera. Mleko sojowe dolewamy bardzo wolno do momentu kiedy uzyskamy  taka konsystencję kremu jaka nam odpowiada. Myślę, że to kwestia 2-3 łyżek stołowych mleka. 





Masę schładzamy w lodówce. Następnie pakujemy do rękawa cukierniczego lub woreczka śniadaniowego (któremu w jednym dolnych rogów robimy dziurkę na oko5mm średnicy )
I ozdabiamy ostudzone babeczki. Myślę, że najlepiej robić to następnego dnia. Kiedy masa stężeje, a babeczki wystudzą się na 100%,
Z tego przepisu wyszło mi 17, dość sporych babeczek.
Smacznego!!!!!





grudnia 23, 2011

grudnia 23, 2011

Ciasteczka cynamonowo-imbirowe

Ciasteczka cynamonowo-imbirowe


grudnia 19, 2011

grudnia 19, 2011

Ciasto czekoladowo- pomarańczowe

Ciasto czekoladowo- pomarańczowe

grudnia 18, 2011

grudnia 18, 2011

Nie jestem, aż takim świątcznym Hardcorowcem ,albo po prostu mam dwie lewe ręce

Nie jestem, aż takim świątcznym Hardcorowcem ,albo po prostu mam dwie lewe ręce

Śniegu nie znoszę. Myślę, że pokochałabym go jakby był z czekolady.

    W pełnym szale i zajawce zamówiłam sobie formy do czekoladowych lizaków. Dokładnie! też uważam, że ktoś wreszcie powinien mi zablokować allegro ! Konta internetowe to jakieś wynalazki szatana...
No , ale wracając...Foremki firmy Wilton wyglądają dość badziewnie. Zwykły kawałek, nietak grubego plastiku. Okazało się, żę same w sobie dają radę, ja nie dałam.
W ogolę zabawki z ich strony to jakaś kraina szczęśliwości! Foremki, ozdoby na ciastka aaaaa taki mały raj! http://www.wilton.com/  Trochę ta strona dziwnie skonstruowana i można się pogubić, trudno znaleśc coś konkretnego, wieć trzeba na niej spędzić jakąś godzinę, śliniąć się niemiłościernie. 
Jakoś na zdjęciach wszystko zawsze wygląda tak ślicznie i pięknie i cacy. A ja za @$%^#^ nie wiem jak jest możliwe zrobić tak śliczne, dwukolorowe czekoladowe lizaki.
Po kilku godzinach babrania się w czekoladzie stwierdzam, że biała czekolada taka najtańsza bo wegańska nieee naaa daaaa jeeee się na lizaki. Nie chce odejść od foremki. Z gorzką już jest spoko...
W każdym razie po mimo kilku prób i starań wyszły mi i tak krzywe, aczkolwiek turbo oryginalne i niepowtarzalne czekoladowe śnieżynki i jak ktoś będzie mi się z nich śmiał do w dziób! i zjem sama!


      W sumie  żadna sztuka. Jedna czekolada wystarcza na 2 lizaki, więc trzeba tych czekolad kupić sporo.
Najlepiej roztopić czekoladę w mikrofalówce, można też za pomocą łaźni parowej? (nigdy nie pamiętam jak to się nazywa)
Gorzką czekoladę można doprawić, aromatem wamiliowym, rumem, amaretto albo malutkimi skórkami z pomarańczy.
Roztopioną czekoladę delikatnie wlewamy do foremek( czyli nie tak jak ja.) Trzeba uważać żeby nie wlało się poza foremkę (czyli nie tak jak ja...)
Następnie wciskamy patyczek do lizaków, najlepiej jakoś poza drugą połowę, ale patyk niech nie przechodzi przez cała długość foremki. Lekko zatapiamy go w czekoladzie i wszystko odkładamy w zimne miejsce do ostygnięcia.
Można użyć zamiast plastikowych patyczków, grubsze patyki do szaszłyków. Należy tylko odciąć ostre końcówki.
Lizaki można potem ozdobić brokatem spożywczym, którego szukałam, ale nie znalazłam...poza internetem a jak już wspominałam ...kupowanie przez neta to złoooo...

Mnie wyszły nie co krzywe lizaki. Niegdzie czekolada nie chciała tak łatwo odkleić się od plastiku, w innym miejscu zrobiła to aż za szybko. Serbne kuleczki wtopiły sie w lizaka i lipa z ładnej ozdoby.... przynajmjniej trzymają sie kupy i są smaczne!
Może za 20 razem opanuję sztukę lania czekolady i wyjdą jak na zdjęciu z reklamy ;)


A teraz piosenka mojego nowego ulubionego zespołu!


grudnia 12, 2011

grudnia 12, 2011

Kiedy trzeba robić ważne rzeczy..w głowie rodzą sie demony!

Kiedy trzeba robić ważne rzeczy..w głowie rodzą sie demony!





 "Kiedy rozum śpi.." albo kiedy trzeba pracować, uczyć się...w głowie rodzą się na prawdę dziwne rzeczy. Już sprawę kartek świątecznych mam z głowy. Ręcznie malowane zostaną podarowane bliskim :)
Kto/sia przyznaje z ręką na sercu, że nigdy na święta nie dostał kompletu majtasów? no? przyznać się!

grudnia 11, 2011

grudnia 11, 2011

zima nie taka zła... jak sie ją prześpi

zima nie taka zła... jak sie ją prześpi


Widzę pojedyncze pozytywy w nadchodzącej zimie. Moje koty tyją, robią im się gargantuiczne puce i wyglądają jak turbo rozkoszne krowy na kaloryferach. Jaki takie zdechłe placki, które można męczyć, głaskać, tulić i gnieść jak te małe woreczki wypełnione piaskiem...Wszystko z pełną naturalna miłością. 
To taka przerw w roboleniu. Śliczny kotek bo wszyscy /tkie kochamy śliczne kotki!
AAAA i mamy już bilety na cinematic! nanannnanananananaaaaa ja chce już luutyyyy nananananannanaaananaaaaaaa



grudnia 10, 2011

grudnia 10, 2011

Próbny przedświąteczny keks..

Próbny przedświąteczny keks..


...czy coś takiego.
Albo przepisowy mashup na keksa. W sumie nawet nie wiem co to jest keks?!

Zrobiłam mix z 10 różnych przepisów na jakie trafiłam. Zobaczymy co z tego będzie...boję się że nic!
Keks właśnie siedzi w piekarniku jest godzina 23:58.
Przepis opublikuję dopiero rano bo przecież muszę jaszcze zrobić zdjęcia, a że jest noc to tak no średnio...
W tym czasie opowiem o moim melepectwie.
A więc kiedy umrę, teraz już to wiem, umrę niechcący. 4 dni temu podziałam się NIECHCĄCY kawałkiem szyby, a dziś NIECHCĄCY oparzyłam się rączką od rondla. Bowiem nie wiedziałam, że był gorący, a szkoda było mi wywalać to co było w nim, więc z pełnym wdziękiem, powoli odstawiłam go z powrotem jak stał..Tym samym na lewej ręce mam 3 cm szramę, a na prawej rośnie mi bąbel 2 x 2 cm....
Jestem przeciwniczką zimy więc jak dziś około 21 (dziś to już jest wczoraj) prószyło to białe gówno, napłynęły mi łzy do oczu.
I mam teraz taki problem...skoro będzie zima to co mam robić. Zacząć czytać 'Dziennik Bridget Jones” czy wróć do serialu „Sex w wielkim mieście”??
Zakładam, że ZIMY NIE BĘDZIE!

Ciastooo noo powiedzmy, że jest okej. Strasznie się lepi do palców, jest cholernie słodkie, ale dobre. Z kawa smakuje naprawdę OK. Z kawa w sumie wszystko co słodkie smakuje okej...
Myślę ze następna świąteczna wersja będzie z mniejsza ilością cukru i chyba dodam więcej mąki. Albo znowu zmiksuje 50 różnych przepisów.
I pamiętając „w święta wyznawcy wszystkich religii wielbią jezusa chrystusa”

250g mąki przesianej przez sitko
250g orzechów włoskich
100g żurawiny suszonej
100g mieszanki skórek z limetki cytryny i pomarańczy
200g cukru pudru
250g margaryny roślinnej
szklanka czyli jakieś 250ml mleka sojowego
szczypta soli i szczypta sody
szczypta cynamonu
parę kropel aromatu waniliowego
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
łyżeczka octu jabłkowego


Do szklanki z mlekiem wlałam łyżkę octu. Powinny zrobić się bąbelki.
Mąkę przesiałam do miski, dosypałam proszek do pieczenia, cynamon, sodę i sól. Wymieszałam.
 Margarynę przełożyłam do kolejnej miski. Dodałam cukru w pudrze i utarłam na masę. Oczywiście można sobie pomóc mikserem, a nie męczyć się drewnianą łyżką i cierpieć z powodu gigantycznego bąbla na dłoni...no ale melepestwo itp...Dodałam mleko zaczęłam mieszać. Następnie dodałam suche składniki czyli mąkę i resztę. Wszystko dokładnie wymieszałam . W sumie zostało parę grudek, wiec nie tak dokładnie, ale ja się tam gródkami nie przejmuję. Następnie wlałam parę kropel aromatu i wrzuciłam suszone owoce i orzechy. Wszyyystko wymerdałam. Powstała masa w ogromna ilością zatopionych owoców i orzechów.
Kwadratową blaszkę wyłożyłam papierem do pieczenia.
Piekarnik nagrzał się do 160 stopni. Piekłam ciasto około 45 minut w takiej temperaturze. Niech piecze się powoli w innym wypadku tylko się szybciej przypali.


A skoro zimy nie będzie, to czas na tańczenie ! Wczoraj przez jakieś 20min sypało to białe gówno z nieba , ale dość basta! W sercu jamajka! Mos Def w wersji dub. Do zassania za free TU
W ogolę polecał cały projekt Maxa Tanonne... Radiohead z Jayz rozpierdala!!
W ramach ploteczek to Mos jest wegetarianinem, a Talib Kweli chyba weganem...albo na odwrót..alto tez jest wege tylko..nananananana tańczymy!










Aha no i jestem z tych kobiet, która potrafi radować się patelnią. Tak kocham swoją patelnię grillową, bo mam grilla w domu! Pare kropel dymu w płynie, lampka biurkowa przy twarzy i można zamknąć oczy i pięknie oszukiwac się, że jest lato!!!
A jutro chyba zasymuluje chorobę i nie pojadęna uczelnie :(

grudnia 05, 2011

grudnia 05, 2011

Zapiekanka z ziemniakami, soczewicą i pieczarkami

Zapiekanka z ziemniakami, soczewicą i pieczarkami



Po co się kłócić jak można gotować..a co lepsze jeść!
Przepis ukradziony z Fat Free Vegan. Trochę go przerobiłam. Nie dodałam wina i ogólnie pokombinowałam po swojemu.
Napieprza mnie bark. Został zaproponowany mi plaster rozgrzewający,  czyli zakupiłam takowy i mówię Wam żaaałuuujeeee. Tak mnie piecze i rozgrzewa, że nie mogę się skupić na niczym innym jak na plastrze na moim barku. Mam ochotę ocierać się o wszystko co znamiennie zimne i płaskie. Mam ochotę zerwać sobie go, ale baje się niezmiernie bolesnej nieuniknionej depilacji, albo co gorsza zerwania skóry. To też sobie tak cierpię.

A propos cierpienia to nadal apeluję i proszę aby w wolnej chwili zgłaszać tę stronkę.
Po lewej stronie-zgłoś-mowa nienawiści.


A po internecie krąży bardzo którki ale fajny filmik. Polecam...Pan ma ładne barki ;)



A teraz czas na zapiekankę. Trochę trzeba się przy niej narobić, ale jest genialna! Pyszna i sycąca.


Składnikos:
  • 5 średniej wielkości ziemniaków
  • około 20 dag pieczarek
  • 2 małe cebule
  • szklanka ugotowanej soczewicy (użyłam żółtej, bo takową miałam)
  • 2 łyżki margaryny roślinnej
  • garść orzeszków ziemnych
  • garść świeżych liści szpinaku
  • szklanka mleka sojowego/ryżowego
  • garść bułki tartej
  • pieprz ziołowy
  • sól
  • suszone pomidory w  płatkach
  • 3 łyżki mąki kukurydzianej lub skrobi ziemniaczanej
  • 2 ząbki czosnku
  • tymianek
  • sos sojowy
  • oliwa
  • świeży koperek do dekoracji


Ziemniaki należy obrać umyć i pokroić na ćwiartki. Zalałam je wodą, lekko posoliłam i gotowałam około 20 minut czyli aż zmiękły.
W tym czasie, czyli kiedy ziemniaki sobie bulgoczą obrałam cebulę. Pokroiłam ją w kostkę i wrzuciłam do rozgrzanego, z łyżką oliwy, rondla.
Myję dokładnie pieczarki i kroję je na kostkę. Zapewne jeśli pokroimy grzyby w paski będą ładniej procentować się potem na talerzu. Jednak ja nie przepadam za dużymi kawałkami grzybów i zawsze muszę z nich zrobić ostrą masakrę. Inaczej nie zjem, nie wiem od czego to zależny, ale w dużych kawałkach mi nie smakują...
Potrzebowałam około szklanki ugotowanej soczewicy. Soczewicę można podgotować wcześniej lub użyć takiej z puszki. Użyłam żółtej soczewicy, którą ugotowałam wcześniej. Nie gotowałam jej długo. Nie musi być miękka bowiem i tak potem będzie się chwile dusić z grzybami.
Kiedy cebula się zarumieniła, dodałam grzyby. Dusiłam do momentu, aż z pieczarek wyparuje nadmiar wody W tedy dodałam soczewicę i garść orzeszków ziemnych. Wszystko doprawiłam sosem sojowym, dodałam szczyptę pieprzu ziołowego, zgniotłam 2 ząbki czosnku oraz dodałam łyżkę suszonego tymianku. Wszystko wymieszałam i dusiłam około 5 minut. Następnie należny dosypać około 3 łyżek skrobi i znów wszystko dokładnie wymieszać.

Kiedy ziemniaki się ugotowały zgniotłam je na puree. Dodałam 2 łyżki margaryny roślinnej i niecałą szklankę mleka sojowego. Mieszałam wszystko trzymając garnek na małym ogniu. Niech składniki puree połączą się.
Przygotowałam naczynie żaroodporne. Dno skropiłam oliwą i wysypałam obficie bułką tarta. Następnie przełożyłam do naczynia pieczarki z cebulą i soczewicą. Posypałam płatkami suszonych pomidorów (można oczywiście użyć wcześniej posiekanych całych suszonych pomidorów ;) Wszystko docisnęłam do brzegów i dna dużą łyżką.
Położyłam na warstwie warzywnej umyte liście szpinaku i na sam koniec warstwę ziemniaczanego puree. Znowu Wszystko trzeba starannie docisnąć.
Tak przygotowaną zapiekankę włożyłam do rozgrzanego do 175 stopni piekarnika i piekłam koło 30 minut z nawiewem. Najważniejsze aby ziemniaki pięknie zarumieniły się z wierzchu.

WAŻNY PS.
Głupia nie napisałam, że najlepiej odczekać z krojeniem zapiekanki jakieś 10 minut pow wyciągnięciu jej z piekarnika. W tedy nie powinno być problemu z rozwalaniem się :)
Zapiekankę ozdobiłam świeżym koperkiem. Położyłam na talerzu surowy, świeży szpinak nowozelandzki ( <3 <3 <3 <3 <3 <3 )
Przed podaniem skropiłam porcję i talerz oliwą oliwek.
Włola!






 


A z muzycznych inspiracji to ostatnio wałkuję na potęgę The Glitch Mob! Polecam do tańca! :)






Zapiekankowe szaleństwoOrganizator: michalina