Bardzo słodki torcik orzechowo-czekoladowy
Dzień z dupy dziś (22lutego)był. Nie wiem czy to ciśnienie, czy stres, czy wszystko na raz, ale nie byłam wstanie zwlec się z łózka. Płakałam chyba z 3 godziny. Jak głupia dobijałam się smutną nutą, a potem zdjęciami z wakacji z przed paru lat. Polecam cały album Noah... 'The First Days of Spring' okrutnie ładny i melancholijny. Mogłabym teraz się jakoś ostro wynaturzyć, ale już to zrobiłam wczesnej i trochę ponarzekałam Asi na fejsie. Nananana jest super.
Skoro nie ma kto zadbać o mój poziom endorfiny, muszę radzić sobie sama. Właśnie wygrzebałam się z dwóch kołder i koca, sturlałam się z łóżka i myślę, że pomoże mi tylko czekolada.
Jest 21.20 w sam raz do pieczenia ciasta. To będzie kolejna inwencja twórcza ,tym razem zainspirowana zdjęciem małych tart z książki "Vegan Pie ind the Sky"
Mam nadzieje, że przepis się sprawdzi. Nie jest skomplikowany, a szybki. Przepis oczywiście opublikuje rano.
Ciasto na spód:
- 1,5 kubka przesianej przez sitko mąki
- pół łyżeczki proszku do pieczenia
- szczypta soli
- 2 łyżeczki cynamonu
- szczypta kardamonu
- 3 łyżki cukru
- 4 łyżki margaryny roślinnej
- 2 łyżki zimnego mleka sojowego lub innego roślinnego
Wymieszałam w misce wszystkie suche składniki. Następnie dodałam margarynę i zaczęłam wyrabiać ciasto. Na Koniec dodałam pierwszą potem drugą łyżkę stołową zimnego mleka.
Przygotowałam tortownicę, ale może być blaszka lub ceramiczna foremka na tartę. Mnie zależy na tym by ciasto nie miało boków i było płaskie. Dlatego Przygotowane ciasto rozwałkowałam na około 5mm. starając się by miało wielkość, średnicę mojej tortownicy. Ciasto można oczywiście rozłożyć w tortownicy, tatro-wnicy przy pomocy rąk.
Mnie udała się walka z wałkiem i dopasowaniem ciasta do średnicy kółka z tortownicy bez marnowania ciasta i nawet wyszło to równo, więc no opłacało się spać cały dzień. oko jest sprawniejsze.
Spód piekłam w tem 170stopni około 8-10 minut.
Wypełnienie
- 1,5 kubka orzechów włoskich
- ponad pół kubka cukru
- łyżka margaryny
- 5 łyżek mleka
- parę kropel aromatu waniliowego
Orzechy zmieliłam przy pomocy blendera, następnie dodałam resztę składników i porządnie wymieszałam.
Przykryłam ciasto mieszanką z orzechów, dokładnie dociskając wypełnienie do brzegów tortownicy i wyrównując wszystko za pomocą szpachelki.
Tak przygotowane ciasto z wypełnieniem włożyłam jeszcze raz do piekarnika na około 10 minut.
Potem ciasto należy odstawić w chłodne miejsce i czekać, aż ostygnie.
Polewa czekoladowa:
- 2 tabliczki gorzkiej czekolady (200g)
- około 5-6 łyżek mleka sojowego
Czekoladę nalerzy rozpuścić razem z mlekiem. Niech powstanie gęsta, jedwabista polewa.
Kiedy ciasto ostygło polewam je czekoladą. Wyrównałam wszystko dokładnie i znowu odstawiłam ciasto w zimne miejsce. Najlepiej zostawić je w spokoju na 6h albo po prostu na noc w spiżarni. Trudna sprawa. Ale muszę być silna.
Nie wkładamy ciasta do lodówki!
O i widzę , że się załapię na fajne akcje na durszlaku. Myślę jeszcze nad muzyką na zakończenie , ale nic mi nie przychodzi do głowy. Dobrze, że mam jeszcze noc przed sobą.
A z takich miłych rzeczy to, kupiłam sobie kiełkownicę, Rzotkiewka szaleje, brokuła tak sobie, a szczypiorek juz 2 dzień jest bardzo zamknięty w sobie.
W niedzielę, miałam tę przyjemność być w Katowicach na The Cinematic Orchestra. O samym koncercie nie będę pisać, bo pisać o muzyce to jak tańczyć o architekturze. Było cudownie, ciary i dreszcze przez cały czas. Wokaliści miażdżyli. Perkusista oszalał mi serce.
Przed samym koncertem udaliśmy się do małej restauracji Len Arte przy ulicy Mariackiej. Jeśli szukacie małych Włoch, pysznej pizzy i domowej atmosfery, to walcie do Katowic. Reklama -reklamą, najlepiej pojechać tam i przekonać się na własnych podniebieniach. Ceny super, jedzenie znakomite, właściciele bardzo przyjaźni. Największy minus to wielkość lokalu. Trzeba rezerwować stolik bo bardzo łatwo o to by, ktoś ukradł jeden z tych całych sześciu Wam sprzed nosa.
Nie siedzieć na necie, lecieć do na pizze z pieca, piwko i miłą pogawędkę do Katowickiej Len Arte!
A na koniec :
mmm wygląda pysznie!
OdpowiedzUsuńOwszem, wygląda pysznie. Trochę jak ten torcik z Ikei, który mnie zawsze kusi. I w ogóle to sobie chyba zrobię coś w tym stylu zaraz.... o!
OdpowiedzUsuńpo 3 kawałku żałuję, że połowy nie zrobiłam z jakimiś owocami. Zapycha straszliwie :D :D
UsuńZrobiłam, co prawda nie wtedy, tylko przedwczoraj. Najlepszy torcik jaki do tej pory jadłam! I to nic, że zapycha, bo zaraz odpycha i można jeść dalej :D
UsuńAAAAA! cieszę się! <3 :D :D
Usuńsmacznego!
Cudny poprawiacz nastroju :)
OdpowiedzUsuń:)) ojj poprawił mi o to bardzo :D
Usuńmmm... ale piekne zdjęcia! a ciacho? bomba ;]
OdpowiedzUsuńjasne, że przyjmuję do akcji! pysznie poprawiłaś mi humor.
cieszę się!! :))
Usuńojesu, nie jestem sama, nie wiem czy to wina lutego, ale co roku o tej porze mam depresje
OdpowiedzUsuńluty sruty nie lubie!
Usuńciepłe pozdro!
Sądzisz, że wyjdzie jeśli zamiast margaryny dam olej kokosowy?
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto spróbować! :)
OdpowiedzUsuń