grudnia 28, 2012
grudnia 23, 2012

Rumowe Choineczki
A teraz czas na coś słodkiego.
Niech to urocze choinkowe przybranie Was nie zmyli, bowiem babeczki w kształcie choinek nie nadają się dla dzieci.
To deser dla dorosłych.
Chyba, że ktoś z Was stosuje bardzo luźnie podejdzie i zasadę 'ucz się dziecko na błędach'.
W babeczkach i w lukrze jest rum. Dzieci nie lubią rumu, rum lubią piraci, ale piratów lubią dzieci i koło się zamyka...
grudnia 23, 2012

Tofu a'la śledź
Wigilijnych przepisów cześć kolejna, ale nie ostatnia.
Wcześniej pisałam o tym, że święta w Polsce są super bo pełno w nich przepisów na proste i wegańskie przepisy, pachnące zimą i tradycją.
Są też takie, które z weganizmem , czy wegetarianizmem nie mają nic wspólnego.
Można zrobić z takimi przepisami dwie rzeczy:
albo o nich zapomnieć i totalnie olać, nie przejmować się
albo poeksperymentować, pobawić się składnikami, co nieco zamienić i zrobić nową wegańska wersję przepisu.
Takie zabawy w kuchenne eksperymenty to jak najbardziej moja broszka.
grudnia 22, 2012
grudnia 22, 2012

KAPUSTA Z GRZYBAMI
Jest 22:28 postanowiłam , że już zacznę pisać jutrzejszy post.
Jestem na etapie kuchennego szału, robię 4 przepis z rzędu i boje się czy zdążę wszystkiego opublikować do poniedziałku ! A chcę! Przyjechałam do domu i od razu zabrałam się do gotowania.
A tu jeszcze trzeba wszystko sfotografować, opisać, a jutro wieczorem się wystroić i iść na domówkę z Jackiem. Wiadomo o jakiego Jack'a chodzi?
Wymyśliłam w tym roku ostro wryć się do kuchni i porozpychać się trochę łokciami przy wigilijnym stole. Oprócz swoich potraw, których pewnie nikt z rodziny nie będzie chciał tknąć, postanowiłam wścibić nos i wetknąć swoje grosze do podstawowych ,uniwersalnych i smacznych dla każdego potraw wigilijnych.
grudnia 18, 2012

Wigilijna galaretka z suszu.
Jest jedna rzecz, a właściwie jedno danie które z świętami kojarzy mi się okropnie. I nie chodzi to u karpia z galarecie bo ten temat totalnie wyparłam i właściwie to nie wiem o czym teraz piszę nananana
Otóż bardzo nie lubię (delikatnie piszcząc) kompotu z suszu i aż wzdryga mnie na myśl o jego spożywaniu.
Już jako dziecko do kompotu z suszu miałam mieszane uczucia. Wydawało mi się, że to taki deser dla dorosłych, głównie dlatego ,że dorośli lubią niedobre jedzenie. Myślałam jeszcze do niedawna, że może do kompotu jak do whisky, trzeba dorosnąć tyle że inni do whisky dojrzewają szybciej, a do kompotu (jak w moim przypadku) nie dojrzewają wcale.
grudnia 15, 2012

Kukurydziane scones z papryką i jarmużem
Sobota, rzekomy dzień odpoczynku i sprzątania. Z tym drugim się zgodzę, w planach mam ogarniania powstałego przez ostatnie 12h kłębowiska entropii zwanego potocznie burdelem. Miliard papierów, ścinków, kawałków ołówków leżą dosłownie wszędzie. Spałam prawdopodobnie na kserówkach o typografii i kubku z herbatą.
Ale czy sobota to dzień odpoczynku? Tego nie jestem taka pewna. Ale gwarantuję, że będę przedkładać moment zabierania się do pracy do godziny 22, po czym wpadnę w szał.
Ugotujemy dobry obiad, poczytam maile, umyję łazienkę i kuchnie i poukładam przyprawy w szafce, alfabetycznie oczywiście. Potem będzie serial jeden, drugi, trzeci, jakieś ciasto po drodze, ochota na grzańca, totalnie rozleniwienie i nieodpowiedzialna decyzja, że idę spać. A w niedziele? Niedziela dzień cwela: panika, strach iiii od początku: ugotujemy dobry obiad, poczytam maile...
grudnia 12, 2012

Przypominam o konkursie!
Konkursów na blogach zbiera się teraz co nie miara.
Otóż wszystko ostatnio daje mi do zrozumienia (Wszystko oprócz bloga naturalnie), że lepiej iść spać i obudzić się dopiero na wiosnę. Ostatnie dwa dni bezczelnie przespałam.
No właśnie tutaj ta prośba, jakie są wasze walki z zimą i chandrą i zimnem panoszącym się tam i spowrotem? Herbata z imbirem? może czekoladowy piernik? albo po prostu książka i kocyk? Chandra jak wielkości Godzilli zgładziła mnie wielką łapą i nie do kończą ogarniam i żyję.
grudnia 11, 2012

Rozgrzewająca, gęsta zupa pomidorowa
Rozgrzewająca gęsta zupa pomidorowa z jarmużem i kokosem.
Na chwilę odejdę od motywu świątecznego. Ale nadal będę rozpisywać się nad okropną zimą. Jeka jest główna cecha zimy? W zimie jest zimno! bingo!
Jeśli nie ma nas, kto rozgrzać najlepiej rozgrzewać się dobrą sycącą zupą. Odejdzie nam ochota na przytulanie się do kaloryferów.
grudnia 09, 2012

Pierogi z farszem z kaszy gryczanej z grzybami i jarmużem.
Przyjechałam na weekend do rodziców. Dziś specjalnie spóźniłam się na pociąg, żeby wrócić do Krakowa dopiero jutro rano. Teraz było by to samobójstwo! Biało wszędzie!
Siedzę właśnie na moim ukochanym poddaszu. Wdycham opary terpentyny, które już na zawsze wsiąkły w drewno tego pokoju. Z zazdrością zerkam na rozwaloną na kaloryferze, na całej własnej długości, Ritę (Ritunia kotunia pupunia niuniunia). Ja nie wiem jak ona to wytrzymuje. Temperaturę kaloryfera na własnej twarzy. Rozumie się, potem schodzi i kładzie się plackiem na podłodze albo schodach by schłodzić swoje czarne futro. Tak czy siak. Łoł jestem pełna podziwu dla swojego hardcorowego kota. Ona to ma życie. A ja? Opatulona w 2 koce wyglądam pewnie jak zgarbiona buka pisząca koślawo trzema palcami na klawiaturze, popijająca z gracją herbatę z sokiem malinowym.
Zima mnie totalnie zaskoczyła! Nie jestem przygotowana na nagły spadek temperatury. -12 to za dużo! Nawet w domu odczuwam tę minusową temperaturę! I ten śnieg brrr jak śnieg przygnębia! Łe i fuj!
Dlatego najlepiej spędza mi się czas w kuchni (albo w łóżku), gdzie jest kolorowo, pachnąco i zawsze, ale to zawsze cieplej niż nigdzie indziej w domu.
grudnia 08, 2012

Mała rekomendacja firmy SYS i KONKURS!
Jakiś czas temu napisała do mnie na maila firma SYS w sprawie małej współpracy. Chodziło o wypróbowanie i zarekomendowanie ich produktów.
Głowiłam się sporą chwilę, co odpisać. Czy warto? Czy to nie wadzi z moimi założeniami, że nie chce na blogu umieszczać reklam i czy w ogolę spodoba się to czytelnikom/czkom?
Radziłam się znajomym, pytałam co o tym sądzą itp.
I w sumie to oni (dzięki!) przekonali mnie, że to przecież fajna sprawa, taka współpraca. Mieli racje bo z czystym sumieniem mogę zarekomendować i polecić Polską Firmę SYS specjalizującą się w uprawie i suszeniu warzyw.
grudnia 01, 2012
listopada 28, 2012

Sos czosnkowy (mój ulubiony)
Ale czas. Czuję się jak mały burak, słodki, ale tak czy siak burak. Trochę nudzi mnie narzekanie, a to już chyba szczyt wszystkiego, narzekać na narzekanie. No albo po prostu cała ja! Jak mawia Basia, moja szklanka jest zawsze pusta...co w sumie nie jest smutne, a zabawne. Ah te metafory. Dobrze, że nie twierdzi, że mój kielich jest wiecznie pusty, bo to już by była metafora z szuflady 'niepokojące'.
W weekend jadłam cudny obiad, dopiero teraz o tym piszę, bo chciałam się podzielić jak najszybciej przepisem na piernik.
No, ale nie samym piernikiem człowiek żyje. Zrobiłam pyszne bakłażany z sosem takowym z fasoli. Pewnie w przeciągu paru dni ogarnę focisze i wszystko tu opiszę, z domieszką zimnej atmosfery nadchodzącej zimy.
listopada 26, 2012
listopada 25, 2012
listopada 19, 2012

Brukselka z pieczarkami i ukrytą kaszą.
Prawdopodobnie jeden z najlepszych sposobów na brukselkę.
Jakoś brukselka jako warzywo totalnie wypadło mi z głowy. Nabrałam na nią ogromnej ochoty w momencie jak ją zobaczyłam. Wiem, że wielu i wiele narzeka, na brukselkowy smak. Ale w sumie więcej słyszę o tej plotce, niż samego rzeczywistego narzekania. Prawda? Przecież brukselka jest znakomita! A jeśli komuś nie smakuje to tylko dlatego, że je ją źle przyrządzono. To tak jak ja z pieczarkami, które całe życie jadłam beznadziejnie uduszone! Ot co!
Na pierwszy rzut oka i racjonalnie myśląc połączenie wyżej wymienionych pieczarek z brukselką może być wybuchowe. Ale chciałabym rozwiać plotkę. Ostatnio bowiem wyczytałam , wyglądałam się i nasłuchałam o tym jakaż to bzdura iż grzyby są ciężkostrawne.
Tak, oczywiście cały problem tkwi w ciężkostrawnej chitynie, która jest budulcem komórek grzyba. Ale gównie chodzi o to, że nie grzyby, a potrawy z grzybami bywają ciężkostrawne. Winne temu są sosy na bazie grzybów z śmietaną czy z tłuszczami zwierzęcymi, ale tutaj tego nie znajdziecie.
Podobnie bywa z brukselką, mówi się iż jest ciężkostrawna. No tak mogę rozwijać ten wykład, ale nic nie zmieni faktu, że brukselkę uwielbiam i że należy ją jeść ze względu na dużą ilość witaminy K, C i tych z grupy B, zawiera też dużo kwasu foliowego i innych nam przyjaznych.
A takie danie razem z pieczarkami lub innymi grzybami zawierającymi potas i fosfor to niezła uczta dla naszego brzucha no i serca. Oczywiście jak z wszystkim nie wolno z nią przesadzać. A dla bezpieczeństwa można zaopatrzyć się w czerwoną herbatę lub jakieś inne specyfiki mnicha. Ja na szczęście takich specyfików nie potrzebuję i myślę że wszyscy weganie i weganki również.
listopada 15, 2012

Scones z dynią, żurawiną i czekoladą.
Jestem aktualnie czyli dokładnie w tym momencie jak to pisze i niedługo potem jak to czytacie, w trakcie rysowania jakiś głupich ćwiczeń na animację. Żartuje, w cale nie są głupie są cudnie i jest ich z 7, ale totalnie nie chce mi się ich rysować. Głównie dlatego , że zimno mi w łapy.
Wiem , że jestem zołza, bo już dawno miałam wrzucić przepis na scones z dynią.
Wiec postanowiłam, nie kiedy indziej jak w wyżej wspomnianym > teraz< przygotować kolejny wpis.
listopada 13, 2012

Pasta z dyni i ciecierzycy i KONKURS!
Jak obiecałam jakiś czas temu, w momencie przekroczena 1000 lajków na Facebooku zorganizuję konkurs. Miałam szczerą świadomość, że fakt ten nastąpi dopiero w zimie, bo wymyśliłam sobie już nagrodę. W ogóle myślę, że wygrywanie konkursów jak i branie w nich udziału w zimie, czyli w czasie, kiedy nasze mózgi pracują wolniej, to dobry pomysł. Nie pierwszy raz w życiu się pomyliłam i nie przypuszczałam, że liczba 1000 małych nerdów tak szybko przekroczy swe progi.
Jejć!
Z całego mojego pokręconego serca powiem Wam ,że się mega wzruszałam, jaram się jak mały piesek kokardkami i w cholerę nie mogłam się uspokoić. Można pomyśleć, łi tak fejsbuk z czego się cieszyć?
A ja powiem tak: Blog nie ma nawet 2 lat, zorganizowałam to wszystko bardzo samodzielnie, spontanicznie i tak po prostu o! Uwielbiam gotować i ten blog jest lub staram się by był tego dowodem. Tyle wspaniałych blogów kulinarnych oglądam sobie codziennie, jest mi niezmiernie miło, że ktoś, że dużo ktosiów właśnie tak myśli o moim blogu. Ze jest ładny, przydatny i po prostu go lubi. Wow.
Dla mnie ten blog to wielka odskocznia od codzienności, problemów, spraw i zadań, które muszę spełniać jako człowiek, studentka grafiki, córka, przyjaciółka, niedoszła partnerka życiowa Colina Firtha. To coś tak zupełnie mojego sprawiającego przyjemność i radość. Bo na prawdę sam akt blogowania jest super. Poznawanie wirtualnie innych blogów, utrzymywanie kontaktów, wymienianie się pomysłami, przepisami i ciepłymi słowami. (Wynaturzanie się w odległy eter) . Jakkolwiek to strasznie może brzmieć, taka radość on-line. Uwierzcie mi, że jest szczera.
Dlatego tak całkowicie sentymentalnie z sercem na klawiaturze dziękuje Wam drogie czytelniczki i czytelnicy za wsparcie, za komentarze i ciepłe maile. Za to, że mogę się z Wami kulinarnymi nerdami dzielić swoją pasją, a Wy to szanujecie i czerpiecie z tego równie dużą radość co ja. I nie przejmujecie się moimi błędami ortograficznymi. Oh łezka w oku. Jest 1000 lajków, jest 130 stałych obserwatorów bloga, są wygrane konkursy, będą papierowe przepisy z WN w przewodniku Empatii. I cóż ja mogę rzec jak nie obiecać, że kiedyś rzucę to wszystko i otworzę restaurację, która dostanie gwiazdkę micheline. A co!

Otóż wszystko ostatnio daje mi do zrozumienia (Wszystko oprócz bloga naturalnie), że lepiej iść spać i obudzić się dopiero na wiosnę. Ostatnie dwa dni bezczelnie przespałam.
No właśnie tutaj ta prośba, jakie są wasze walki z zimą i chandrą i zimnem panoszącym się tam i spowrotem? Herbata z imbirem? może czekoladowy piernik? albo po prostu książka i kocyk? Chandra jak wielkości Godzilli zgładziła mnie wielką łapą i nie do kończą ogarniam i żyję.
Zadanie konkursowe: polega na przedstawieniu mi Waszych sposobów na radzenie sobie z zimą. I tym samym na sprzedaniu mi pewnych tajników jak nie oszaleć z nudów i rozpaczy.
mogą to być:
ilustrowane przepisy na pyszności
zdjęcia
komiksy
opowiadania
a nawet piosenki!
Co tylko sobie wymyślicie. Liczę na szaloną kreatywną masakrę!
Nagroda będzie złożona. Na pewno będą do domowej roboty wegańskie czekoladowe lizaki, konfitury i inne słodycze. Do tego jakaś książka? forma do pieczenia? moja dozgonna wdzięczność hymn? Ogarnę to niebawem (jak tylko przeleją mi stypendium naukowe!)
Czekam na Wasze pomysły długo, powiedzmy że do 15 grudnia? W kocu to miał być konkurs zimowy, dajmy tej zołzie szansę Nas stłuc!
Wybiorę 3 najfajniejsze i zabawne pomysły.
Proszę ślijcie pomysły na facebooka albo na maila vegannerd.blog@gmail.com
Oczywiście nie trzeba długo myśleć, samo na język nasuwa się twierdzenie, że jednym z najlepszych poprawiaczy humoru jest jeedzeenieee.
Najlepiej takie kolorowe. Póki co jesień daje nam w kość. Na zewnątrz wali żabą jak nad morzem, oprócz tego świat wygląda jak wymieszany koktajl z wodą spod mopa.
Dziękujmy (w sumie nie wiem komu ) za dynie. Są tak piękne i pomarańczowe jak słońce w sierpniowe południe.
Dynia przedziwny to owoc, z którego można czarować wszystko. Od curry, po karoce, do słodkości, a no i pasty.
Pomyślałam sobie, że nic nie może być tak dobre jak połączenie dyni z ciecierzycą. Wszyscy kochają ciecierzycę!

- około 0,5 kg kawałek dyni
- szklanka ciecierzycy
- sól
- pieprz
- 2-4 ząbki czosnku
- łyżeczka kuminu
- 2 łyżki soku z cytryny (około 1/2 cytryny)
- pęczek mięty
- oliwa
- olej lniany
♥ Ciecierzycę należy namoczyć na 12h/noc, potem gotować około 1h. .
♥ Dynię pokrój na kawałki i połóż na blaszce wyścielanej papierem do pieczenia. W zależności od tego jaką masz odmianę, obierz ze skóry jeśli jest potrzeba. Ale najlepiej by była to taka odmiana, która posiada miękką skórę. w tedy nie trzeba obierać. Skrapiamy dynię oliwą i lekko solimy.
♥ Blachę wkładamy do rozgrzanego do 170/180 stopni piekarnika i pieczmy około 35 minut.
♥ Następnie wyciągamy i odkładamy w chłodne miejsce.
♥ Dynię razem z ugotowaną i odsączoną z wody ciecierzycą, wkładamy do miski. Dodajemy 2 ząbki czosnku (na początek, potem można dodać więcej), łyżkę kuminu, sól i pieprz i 2 łyżki soku z cytryny.
♥ Wszystko miksujemy na pastę.
♥ Doprawiamy wg uznania solą, pieprzem, czosnkiem
♥ Mięte siekamy drobno i dodajemy do pasty.
♥ Dolewamy parę łyżek oleju lnianego i mieszamy wszystko ręcznie.
♥ Przed podaniem posypujemy świeżą miętą i skrapiamy olejem lnianym.
Jemy z grzankami, ciemnych chlebem, macą lub kawałkami surowej marchewki!
Do tak podstawowego przepisu można dodać ostrej chilli lub curry. Tak dla pikanterii!
listopada 10, 2012
listopada 06, 2012

Sałatka z rukoli, smażonych pieczarek i z malinami.
Przed Wami spowiedź głupca. Wiecie, że całe moje dotychczasowe życie, nie potrafiłam jeść pieczarek? Poważnie! Właściwie to nie znosiłam ich, dlatego jadłam je rzadko (jak z reszta większość grzybów). Wyjątkami były drobno starte pieczarki w zapiekankach czy tofucznicy. W pizzach tez nie przepadałam za gumowymi ,bez smaku grzybami. Wszystko to, cała ta przypadłość skończyła się dość niedawno. Potrzebne były do tego dwie rzeczy. Pierwsza czyli napęd: film Julie & Julia ,w którym pada stwierdzenie, że większość ludzi na świecie nie potrafi przygotować pieczarek. Druga rzecz to czyny; czyli kupiłam pieczarki i zamiast udusić ich w dużej ilości (jak zwykłam to robić ) pocięłam grzyby na plastry i usmażyłam na oleju na złoto. Bo jak to by było?! Nie mogę należeć do grupy ludzi, którzy nie potrafią przyrządzić pieczarek!! Wstyd jak jasny pieron, pisząc ten post lekko się osuwam z krzesła pod biurko z własnego zażenowania.
Ta sałatka zamyka mój osobisty sezon letnio-ciepło-jesienny.
Po jej zjedzeniu nastała szara zimna rzeczywistość osobista i taka za oknem. Co może, to zasypia i hibernuje się na zimę. Tylko ja kruca nie mogę!
Rukola zerwana z własnej grządki, ostatni kubek malin sprzątnięty z krzaka przed zbliżającym się mrozem. Pieczarki kupiłam, ale to nic.
Ziemię skopałam na zimę. Powoli przygotowuję się pod uprawę karczochów. Poważnie, nie żartuje będę próbować i wszystko tu opiszę. Uparłam się, kupiłam nasiona, w marcu będzie wysiew do kuwetek, dbanie o ziemię, a w maju sadzenie !
Jabłka też wreszcie zebrane do skrzynek. Ostatnią 12kg dynie tata zwiózł do domu. No na prawdę nic tylko iść spać, ewentualnie jeść, jeść, jeść..a potem spać.
Więc dzielę sie z Wami moją sałatką i przepisem na nią. Opatulona w kocyk rytualnie zjadłam ją z wielkim apetytem. Rozdział plewienia i zbieractwa zamknięty. Teraz nic innego mi nie zostało jak czekać na wiosnę. I dużo gotować by nabrać zdrowego sadełka na zimę ;) hihihihihi...hahaha uuuhuhuhuhuhuhuuuu...
PS
Na facebookowym profilu rąbnęło mi 1000 lajków. Za niedługo, jak obiecałam będzie mały konkurs. Jeszcze muszę go tylko wymyślić. Będzie osobny post o konkursie i pewnie trochę sentymentalnych bzdetów jak bo bywa w chwilach wzruszenia...ja wiem, że feelings are gay, ale czasem po prostu się nie da bez feelings!
Na jedną porcję:
- 2 pieczarki
- sól
- pieprz ziołowy
- garść świeżej rukoli
- parę malin
- około jednej łyżeczki soku z cytryny
- olej do smażenia
- olej lniany
♥ Pieczarki umyj dokładnie. Czasami nie trzeba ich obierać , a wystarczy dobrze umyć.
♥ Pokrój na ładne kawałki grubość 3-5mm
♥ Rozgrzej patelnie z olejem. Połóż kawałki pieczarek, ale nie jeden na drugim tylko koło siebie.
♥ Pieczarki posól szczyptą i dopraw pieprzem ziołowym.
♥ Smaż około 2 minut z każdej strony, na małym ogniu, by grzyby się zarumieniły, ale nie spaliły. Odłóż pieczarki na ręcznik papierowy, by zredukować olej.
♥ Rukolę umyj wcześniej i osusz.
♥ Rozłóż sałatę na talerzu i skrop ją cytryną.
♥ Przełóż na rukolę kawałki pieczarek.
♥ Udekoruj paroma ładnymi malinami.
♥ Skrop całość paroma kroplami oleju lnianego.
Podawaj jako dodatek do dania głównego, jako przystawkę lub bajeczną przekąskę. Jedz samą lub z pajdą ciemnego chleba.
Smacznego!
listopada 02, 2012
października 24, 2012

Mała prośba. Przewodnik dla początkujących wegan i weganek
Hej,
dziś krótka notka bez przepisu, bowiem chcę Wam przekazać jedną informację i tym samym poprosić Was o małą przysługę:)
Program Empatii 'Weganizm, spróbujesz?' planuje wydać przewodnik dla początkujących wegan i weganek, jak również tych, którzy nieśmiało planują przejść na dietę wegańską. W tymże przewodniku, ekipa planuje umieścić przepisy na pyszne wegańskie dania. Chcą do tego wykorzystać przepisy z blogów z programu. Tylko jak tu wybrać garść przepisów z 50 blogów!
Pomóżcie im jak również mnie.
Pod spodem znajduje się link do konkursu. Ci, którzy posiadają konto na facebooku, są ładnie proszeni by polubić zdjęcie z screenshotem mojego bloga. Będzie mi niezmiernie miło, za każdy głos, jak również za możliwość spotkania własnych przepisów w formie papierowej.
Link TU
Wiem, że wybór jest trudny bo każdy blog jest wyjątkowy. Ale mała reklama nie zaszkodzi ;-)
hej ho!
Pozdrawiam ciepło :)
października 22, 2012

Bulion warzywny: Zupa z ziemniaczanym puree
Jak widać ostatnio przepisy na blogu są bardzo na czasie, bo jesienne. Staram się, a raczej samo tak wychodzi, że jadam lokalnie i używam warzyw akurat najbardziej oczywistych dla pory. Można zaprzeczyć i rzec, że bzdura! Ziemniaki są ponadczasowe i o każdym czasie jest ich pełno, ale kto skupuje ziemniak od rolników ten wie, że właśnie jest/był czas ich wykopu.
Na weekend pojechałam do domu. Miałam dwa podstawowe plany. Pierwszy polegał na odtworzeniu z małą modyfikacją przepisu na zupę z kremem z ziemniaków z ostatniego numeru Food&Friends. Pal licho z planem, bo w pociągu przypominałam sobie, że gazeta z przepisem została gdzieś między łóżkiem, a półką, a może między oknem, a stertą papierów? W każdym razie nie została przeze mnie zabrana. O!
Drugi ważny plan polegał na nauce, czytaniu i rysowaniu pierdół do szkoły.
Jak się skończyła moja uroczo ambitna historia? Jak inaczej mogła się skończyć przy takiej pogodzie?! Spędziłam czas na bieganiu z psem, pierdzeniu kotu w brzuch, łupaniu orzechów przy plotkach z babcią i opalaniu buzi, łapaniu słońca przed zimową deprechą. Na poważne sprawy po prostu nie-mia-łam czasu!
Poważnie!
Zupę pomiksowałm w głowie, zrobiłam na czuja i po swojemu. Zapamiętałam najważniejsze, by zrobić jasny bulion warzywny i jakieś ziemniaczane puree. Wyszło super.
Pisze tę notkę już 4 raz, bo strasznie mnie korci żeby coś umyć, albo wyczyścić. Tak tak to nie są halucynacje. Ja brudas nad brudasy i leń nad lenie (no może przesadzam) odkrywszy magiczną moc octu i sody oczyszczonej i mam nowe odprężające hobby, polegające na sprzątaniu wanny i myciu kafelek. Dla wielu z Was to pewnie żadna nowość, zapewne starość skostniała taki ocet. A ja tyle lat o tym wiedziałam, a nigdy nie było mi dane spróbować jak naturalnie środki czystości po 2zeta sprawdzają się w rzeczywistości. A sprawdzają się znakomicie!
Podesłano mi też bardzo fajny folderek o ekosprzątaniu i myciu. Sprawdźcie same/i
http://www.um.warszawa.pl/sites/default/files/attach/aktualnosci/eko_sztuczki.pdf
Wracając do biadolenia od rzeczy. Nie wiem jakim sposobem tak szybko minął już pierwszy miesiąc 'nauki'. Zmiana kierunku, okazała się być dobrą zmianą. Póki co latam tam i spowrotem, staram się ogarniać wszystko co się da. Oczywiście wychodzi różnie, ale jaram się ogromnie.
A to, że czas szybko leci pociesza mnie, że zima skończy się wczoraj, a dziś będzie plaża i pikniki!
Zupa wyszła idealna, o pięknym złotym kolorze i intensywnym smaku. Do tego ziemniaczane puree ze szpinakiem zerwanym spod okna. Tak jeszcze parę krzaczków uchowało mi się na ogrodzie. W ostatniej chwili wrzuciłam parę podgrzybków, które dzień wcześniej znalazła moja mama (prawdziwa grzybiarka!) Smak wegańskiego 'rosołu' i kolor słonecznego dnia, powinno dać się zamknąć w słoiku, by móc ocieplać sobie wieczory w nadchodzącą zimę. Weekend był przeuroczy. Naładowałam się energią na cały tydzień. Sama nie wierze, w żadną energię, ale zabawne rozmowy, dobre jedzenie, ciepły i kolorowy dzień nastraja pozytywnie człowieka. Takie chwile trzyma się w głowie i przewija nieskończoną ilość razy w mózgu, przypominając sobie ten czas.
ah!
- 2 marchewki
- 2 korzenie pietruszki
- pół selera
- pół główki małej kapusty włoskiej
- 2 cebule
- 4 podgrzybki
- por
- jabłko
- parę ziaren ziela angielskiego
- 3 listki laurowe
- ząbek czosnku
- łyżka oleju
- sól
- pieprz

- 7 ziemniaków
- 3-4 łyżki oliwy
- 2 łyżki mleka sojowego
- parę listków świeżego szpinaku
- parę igiełek świeżego rozmarynu
- parę listków świeżej bazylii
- szczypta majeranku
- sól
- pieprz
- garść orzechów włoskich
Pierwszy należy przygotować bulion, który będzie jednocześnie naszą zupą.
♥ Marchewkę i pietruszkę obierz i pokrój na mniejsze części. To samo zrób z selerem i porem. Wszystko wrzuć do cebuli.
♥ Kapustę przekrój na mniejsze części, mogą być ćwiartki.
♥ Grzyby przekrój na połówki.
♥ Jabłko obierz, przekrój na 4 części. Nie trzeba usuwać ostrych środków.
♥ Wszystkie warzywa przełóż do garnka.
♥ Dodaj ziele angielskie, liście laurowe i czosnek.

♥ Zalej obficie wodą, tak by całkiem przykryła warzywa (ok 2-3 litrów)
♥ Warzywa powinny się zagotować i gotować na małym ogniu pod przykryciem, najmniej około 3 godzin. Niech cały ich smak warzyw przejdzie do wywaru.
♥ Po tym upływie czasu, przelej wywar przez sitko do mniejszego garnka. Zostaw warzywa na sitku, by cały wywar spłynął z nich do mniejszego naczynia. Warzywa powinny smakować jak papier, są nieużyteczne oczywiście można się uprzeć i zrobić z nich pasztet, lecz pozbawione są wszystkich witamin i całego smaku, który przeszedł do wywaru. Bez wyrzutów sumienia możesz je wyrzucić.
♥ I tak przygotowany mocny warzywny bulion jest już gotowy. Teraz dopraw go po swojemu solą i pieprzem.
Puree
♥ Ziemniaki obierz pokrój na mniejsze części i ugotuj na miękko.
♥ Odcedź ziemniaki i zgnieć ją drewnianą łopatką (łopatka?) na miazgę.
♥ Dodaj około 3-4 łyżki aromatycznej oliwy i około 2 łyżki mleka sojowego.
♥ Zioła i świeży szpinak drobno posiekaj. Dodaj do puree.
♥ Posól i popieprz wg uznania.
♥ Wszystko dokładnie wymieszaj.
♥ Rozlej podgrzaną zupę do talerzy. Na środku połóż sporą łygę ziemniaczanego puree. Posyp ziemniaki zgniecionymi w ręce orzechami.
♥ Znakomite!